Rozdział 1
Pokój |
-Sto lat sto lat! Niech żyje, żyje nam! – usłyszałam głośnie
śpiewanie. Otworzyłam leniwie jedno oko, i zauważyłam wiele par oczy
skierowanych w moja stronę. Byli ty chyba wszyscy, którzy pracowali w tym domu.
Moja pokojówka – Dorotha, oraz jej mąż a zarazem nasz lokaj – Arthur, kucharz
Paolo, oraz wiele, wiele innych osób.
- Wszystkiego najlepszego, panienko – zwrócił się do mnie
jedna z osób pracujących w kuchni.
- Przecież prosiłam…. – wszyscy dobrze wiedzieli, że nie
cierpię gdy mówi się do mnie „panienko”. Nie jestem w niczym lepsza od nich, co
z tego że mam więcej pieniędzy…to przecież nie one decydują o kulturze czy charakterze ludzi.
- Tak, zapomniałem – mężczyzna uśmiechnął się i chwilę potem
razem z resztą opuścił mój pokój. Jedyne osoby które zostały do Dorotha i
Arthur.
- Mamy coś dla ciebie, kruszynko – odezwała się kobieta,
która zawsze mówiła do mnie w tak miły sposób. Tak naprawdę nigdy nie
traktowałam tej dwójki jako pracowników, byli dla mnie jak rodzina.
Garderoba |
- Nie trzeba było…. – próbowałam się wymigać od przyjęcia
prezentu, jednak Arthur wcisnął mi go do rąk, gestem nakazując abym rozpakowała
pudełko. Kiedy podnosiłam wieko, moim oczom ukazała się sporych
rozmiarów…książka. Po dokładnych oględzinach zorientowałam się że jest to album
ze zdjęciami, moimi i mojego brata – Chucka. Mimowolnie po policzkach zaczęły
spływać mi słone łzy, ponieważ zginął on 2 lata temu. Razem z bratem byliśmy
najlepszymi przyjaciółmi, zawsze mnie wspierał i pomagał w trudnych sytuacjach.
Przez bardzo długi okres czasu nie potrafiłam się otrząsnąć i pogodzić z myślą
że już go nie ma, a kiedy już było ze mną lepiej, matka zakazała mi robić
jedyną rzecz, która mnie z nim łączyła – tańczyć hip – hop. Przewracając kolejne
kartki albumu, wspomniałam wszystkie chwile spędzone z nim. Obejrzawszy
dokładnie każdą fotografię, zamknęłam album i położyłam go na łóżku, wstała i
przytuliłam moich przyjaciół.
Dom |
- Bardzo wam dziękuje, to najwspanialszy prezent na świecie.
- Cieszymy się, że Ci się podoba, a teraz wyskakuj z łóżka i
na śniadanie – powiedzieli i trzymając się za ręce wyszli z mojego pokoju. Już
tyle lat są małżeństwem a zachowują się jak młodzi zakochani…to prawdziwa
miłość. Wraz z moimi głębokimi przemyśleniami udałam się do łazienki. Wzięłam
szybki prysznic, wytarłam ciało
ręcznikiem i w szlafroku weszłam do swojej garderoby. Była ona dość duża, ale w
porównaniu do wielkości tego…domu? Nie to raczej villa, a może nawet zameczek.
W każdym razie jest ogromny. Ubrałam czarne rurki, do tego kremowy luźny
sweterek i krótkie białe conversy. Włosy związałam w niedbałego koka, i zeszłam
na dół do kuchni. Już z daleka dało się czuć cudne zapachy wydobywające się z
tego pomieszczenia.
- Cześć wszystkim – uśmiechnęłam się i pomachałam na
przywitanie.
- Na co masz dziś ochotę? – zapytał mnie Paolo.
- Hmmm, możne na…- zaczęłam lecz nie dane mi było skończyć
bo do kuchni jak oparzona wpadła Carrie – moja stylistka. Jest ona bardzo ładną trzydziestoletnią
kobietą o czarnych włosach i brązowych oczach.
- Emily! Tu jesteś! Szukam Cię po całym domu! – chciała
zabrzmieć groźnie, lecz krótki oddech świadczący o tym że biegła uniemożliwiał
jej to. – Jest 13:00, za 3 godziny zaczną zjeżdżać się
goście, a ty jesteś w proszku! Szybko idziemy się szykować.
- Carrie, spokojnie zostały jeszcze 3 godziny, a ja chcę
zjeść śniadanie – próbowała wymigać się od dalszego kazania kobiety.
- Dobrze, za 10 minut chcę Cię widzieć u siebie, i ani minut
dłużej! – powiedziała i wyszła trzaskając drzwiami.
- I ani minuty
dłużej! – Paolo zaczął przedrzeźniać szatynkę, czym doprowadził do śmiechu
wszystkich znajdujących się w kuchni. - To
co Ci zrobić?
- Myślę, że mam czas na kanapkę z serem – zaśmiałam się
jeszcze. Chwilę potem kucharz podstawił mi śniadanie, które ze smakiem zjadłam.
Następnie skierowałam się do „salonu” mojej stylistki.
- No wreszcie jesteś, ile mogę na ciebie czekać? – zapytała
mnie brunetka i nie czekając na odpowiedź, posadziła mnie na krześle. Zaczęły
się przygotowania. Najpierw umyła mi włosy, które później spięła w luźnego
koka, wypuszczając kilka kosmyków swobodnie. Następnie wzięła się za robienie
manicure.
- Coś ty robiła, masz połamane paznokcie – odezwała się
Carrie, po godzinie ciszy. – Chyba będę musiała dokleić Ci tipsy….
- Nie ma mowy! Żadnych szponów! Pomaluj je po prostu i
wystarczy – oburzyłam się. Kobieta
zabrała się za swoją robotę i nie odezwała przez następną godzinę. Kiedy moje
dłonie wyglądały już wystarczająco ładnie, przyszedł czas na makijaż.
- Wiem, że nie lubisz mocnego makijażu, więc pomalujemy
tylko lekko oczy, zgoda?
- Rób co chcesz…. – odezwałam się i odpłynęłam w
przemyślenia z których wyrwała mnie Carrie. Cały czas nie potrafię zapomnieć o
tym chłopaku – Harrym. Jego przystojniej twarzy, o tym jak mi pomógł….kto wie
co by się stało gdyby się nie zjawił.
- Już, jesteś gotowa. Idź się ubierz, za pół godziny zaczną
się zjeżdżać goście – po raz kolejny z moich rozmyślań wyrwała mnie
Carrie. Spojrzałam w lustro, i musze
przyznać że wyglądałam dość dobrze, a nawet bardzo dobrze.
- Dziękuje – przytuliłam kobietę i wyszłam z pomieszczenia. Zachciało mi się pić więc, skierowałam się do
kuchni, kiedy już miałam nacisnąć klamkę , ktoś pchnął je z drugiej strony,
drzwi uderzyły mnie i upadłam na ziemie.
- Och, przepraszam najmocniej, nie chcia….Emily? –
podniosłam oczy żeby zobaczyć kto mnie „staranował” i doznałam szoku, pierwsze
co zobaczyła do burza brązowych loków, a gdy chłopak podniósł głowę, zauważyłam
piękne zielone oczy i dwa słodkie dołeczki. – Emily, wszystko w porządku?
- Co? A tak, tak wszystko ok. – opowiedziałam lekko
skołowana.
- Co ty tu robisz? Też pracujesz jako kelnerka? – zapytał chłopak.
- Nie, ja…
- Emily, szukam cię po całym domu! Nie ma czasu, musisz się
przygotować! – nade mną pojawiła się Dorotha i pomogła podnieść mi się z ziemi.
Czym prędzej skierowałyśmy się w stronę mojego pokoju, na schodach obejrzałam
się za siebie, Harry dalej stał w tym samym miejscy i ze zdziwioną miną patrzył
w moją stronę, uśmiechnęłam się i weszłam do mojego pokoju. Na łóżku, leżała
długa szaro-złota suknia rozszerzana u dołu, obok niej stały srebrne świecące
szpilki i biżuteria pod kolor.
- Muszę się ubrać, zostaw mnie samą – zwróciłam się do kobiety, ta tylko kiwnęła mi głową i
wyszła. Ubrałam przygotowany dla mnie strój i wyszłam z pokoju. Pewnie wszyscy
już są, cóż bal czas zacząć…to będzie masakra. Stanęłam na szczycie schodów, a
oczy wszystkich skierowały się w moją stronę. Na dole zauważyłam Arona – mojego byłego chłopaka. Pewnie
rodzice kazali mu mnie doprowadzić na salę.
Schodziłam dumnie po jednym schodku, gdy byłam już przy ostatnim chłopak
wyciągnął do mnie rękę, chwyciłam ją a on pocałował moja dłoń.
- Emily, przepięknie wyglądasz – powiedział Aron i razem
skierowaliśmy się na salę. Tam byli już wszyscy goście, razem z brunetem
mieliśmy rozpocząć pierwszy taniec który m okazało się tango. Jedyny problem to
taki, że chłopak nie miał zielonego pojęcia o tańcu. Deptał mnie i potykał o właśnie
nogi, kiedy już miałam odejść, pojawił się on.
- Odbijany – Harry zajął miejsce Arona i zaczęliśmy posuwać
się w rytm piosenki
- Myślałam że tańczysz hip hop – odezwałam się.
- Dobry tancerz, musi być wszechstronny – odpowiedział mi i
uśmiechnął się. Po skończonym tańcu, podszedł do nas mój były chłopak i poprosił
abym wyszła z nim na spacer. Kiedy byliśmy już w ogrodzie, gdzie nikt nie mógł
nas usłyszeć zaczął na mnie krzyczeć.
- Co ty sobie wyobrażasz?! Myślisz że jak się czułem kiedy z
nim tańczyłaś?!
- A co Ci do tego? Nie jesteśmy już razem!
- O nie! Nigdy nie zerwaliśmy, więc wciąż jesteś moją
dziewczyną i zabraniam Ci takich numerów! – Aron zaczął wymachiwać rękami na
wszystkie strony.
- Nie będziesz mi niczego zakazywał! Nie jestem twoją
własnością!
- To się jeszcze okaże – chwycił mnie za ręce i pocałował,
szybko odepchnęłam go od siebie i
uderzyłam w policzek. – Co się z tobą dzieje?! – zaczął mną potrząsać, próbowałam
się wyrwać ale nic z tego.
Harry
Gdzie ona jest? Ta cała Dorotha kazała mi ją znaleźć, jakby
to było takie proste. Przechodząc przez ogród usłyszałem krzyki więc szybko
skierowałem się w to miejsce. Już z daleka zauważyłem solenizantkę i tego
lalusia. Potrząsał nią jak szmacianą lalką, a ona próbowała mu się wykrawać,
lecz nie miała wystraczająco siły. Nie mogłem tego tak zostawić, podbiegłem do
chłopaka i odciągnąłem go do tyłu.
- Rodzice Cię nie nauczyli dobrych manier? – zapytałem lekko
zdenerwowany.
- Znowu ty! Nie wtrącał się, jesteś tylko nic nie wartym
służącym! – odpowiedział mi. Nie zrobiło
to na mnie większej różnicy, ma gdzieś jego zdanie. Lecz po chwili, on rzucił
się na mnie okładając rękami na oślep. Nie zastanawiając się długo przygwoździłem
go do ziemi i już miałam zadać cios kiedy poczułem czyjeś ręce na swoich
ramionach.
- Nie, proszę zostaw go – prosiła dziewczyna. Nie wiedzieć
czemu, posłuchałem jej i wypuściłem chłopaka z uścisku. A ten jak jakiś tchórz uciekł
do domu. – Dziękuje, ja nie….jesteś ranny – odezwała się a ja dopiero teraz
poczułem jak cienka stróżka krwi spływa mi po twarzy. – Poczekaj tu, zaraz
wrócę – odeszła kierując się w stronę willi, by chwilę potem wrócić z apteczką.
- Nie trzeba było, to nic takiego – próbowałem się wymigać.
- Siedź cicho – upomniała mnie i przykleiła plaster na
malutką rankę tuż nad łukiem brwiowym. Następnie wzięła kilka kostek lodu
zawinęła je w ścierkę i przyłożyła do
mojego czoła. - Przepraszam to moja wina….. – zaczęła
- Nie, to nie twoja wina – uspokajałem ją. Dziewczyna patrzyła mi głęboko w oczy,
zacząłem powili przechylać się w jej stronę, nasze usta dzieliły milimetry gdy
nagle…..
TO BE CONTINUED
Więc tak, na początku chcę wam podziękować za te wszystkie
komentarze, i wejścia. Jest mi bardzo miło że podoba wam się to opowiadanie.
Piszcie co sądzicie w komentarzach. Do
następnego <3
ZDJĘCIA NOWYCH POSTACI POJAWIAĆ SIĘ BĘDĄ PRZY BOHATERACH!!!
świetny <3
OdpowiedzUsuńnastępny!
OdpowiedzUsuńSUPER.... KIEDY NASTEPNA CZESC???? <3
OdpowiedzUsuńświetny, czekam na następny
OdpowiedzUsuńwciągnęło mnie, chociaż nie jestem fanką blogowych opowiadań c:
OdpowiedzUsuńdołączyłam do twoich obserwujących, dołączysz do moich? czekam na rewanżyk, byłoby miło C:
pozdrawiam, xoxo
To jest super!!!!!!!!!!!! KIEDY NBASTEPNA CZESC BO JEJ JUZ DLUGO NIE MA!!!!!
OdpowiedzUsuńSuper <3 Nie moge sie doczekać kontynuacji ;3 Zapraszam na www.life-and-famous.blogspot.com oraz katharsis-fashion.blogspot.com xd Eh... Przez ciebie mam zgryza, co będzie dalej.! Życzę weny i sukcesów ;3
OdpowiedzUsuńHmm, cóż mogę napisać? Rozdział interesujący, fabuła.. można powiedzieć, że wciąga. Przechodząc teraz do wyglądu bloga, nie lubię krytykować, wręcz nienawidzę, ale tu radziłabym popracować nad wyglądem. To jest zaledwie 5 minut roboty, są blogi, które prowadzą 'działalność' z szablonami (np. www.szablonowica.blogspot.com) Zapewniam, że jest to wygodniejsze dla oczu jak i przyciąga wzrok. Jednak to jest już kwestia twojego rozpatrzenia, bo nie liczy się wygląd lecz zawartość. Dialogi - mogłabyś je poprawić, dodając do nich opis wydarzenia, bądź uczucie bohatera. Urozmaica to rozdziały. Cóż pozostaje mi czekać na nowy rozdział, powodzenia z weną :)
OdpowiedzUsuńREAKTYWACJA bloga, na którym pojawił się zarówno rozdział dziesiąty. Zapraszam www.calm-island.blogspot.com
Właśnie takiego bloga szukałam !! :D Szukałąm bloga który jest o tańcu a zarazm z 1D i zarazem zajebisty i w końcu znalazłam. Sama miałąm pomysł zeby pisać coś w wtym stylu ale jestem za bardzo leniwa XD Życzę weny i jak najszybciej następny rozdział ;D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Masz talent dziewczyno. Chciałabym usłyszeć twoją opinię na temat mojego bloga. Będę wdzięczna Kate :)
OdpowiedzUsuńhttp://baby-let-me-be-your.blogspot.com/